Sushi to taka dziwna potrawa, którą się albo kocha, albo nie cierpi (choć mam wrażenie, że u niektórych fascynacja tym daniem to wynik nieprzerwanej mody na japońszczyznę). Ja akurat należę do wielbicieli tegoż dania. Choć przyznaję, że do prawdziwego uwielbienia mi daleko. Niemniej lubię je na tyle, że pokusiłam się o zakup składników do sporządzania sushi i jak się okazało jest to całkiem proste. O wiele za proste, żeby przepłacać knajpom za sushi miernej jakości.
Nie tylko surowa ryba
Sushi kojarzy się głównie z potrawą przyrządzaną na bazie surowych ryb. Ha! Nic bardziej mylnego! Sushi, jak twierdzą znawcy oraz zaprzyjaźniona japonistka, to każda potrawa, która zawiera…ryż z dodatkiem octu ryżowego. Zdziwieni? Ja także byłam zaskoczona. Kiedy więc następnym razem usłyszycie o wegetariańskim sushi, nie bądźcie tacy zaskoczeni (mam koleżankę, która przyrządziła sushi z pieczonym kurczakiem).
Maki czy nigiri?
Ale nie da się ukryć, że tzw, świat zachodu zafascynowany jest przede wszystkim sushi przyrządzanym z owocami morza. Może dlatego, że to brzmi bardziej egzotycznie?A metod i sposobów serwowania sushi jest wiele. Japończycy mają w tej kwestii (zresztą nie tylko w tej) nie lichą wyobraźnię. My (czyli Europejczycy) znamy przede wszystkim maki-sushi (i większość z nas jest zapewne przekonana, że jest to jedyny słuszny i klasyczny sposób na japońską surowiznę) oraz nigiri (dla mnie nigiri zawsze wydawało się zbyt proste – bo przecież „egzotyczne” dania nie mogą być proste, prawda?).
Swoją drogą, zastanawiam się, czy delikatne i rozpieszczone europejskie żołądki strawiłyby prawdziwie japońskie potrawy?